Do tej pory było wiadomo, że Alfa Romeo Giulia, będąca następcą modelu 159, w najmocniejszej odmianie Quadrifogllio Verde to bardzo szybkie auto. Teraz Włosi ujawnili jego czas na torze Nurburgring. Czapki z głów!
Od tego modelu zależy bardzo wiele. To pierwsza od lat nowa wielkoseryjna Alfa Romeo. To Alfa Romeo zupełnie inna, przełomowa i opracowana według odmiennych założeń konstrukcyjnych niż przednionapędowy model 159. Giulia powstała bowiem na całkowicie nowej platformie. Nazywa się Giorgio, ma modularną konstrukcję i znajdzie zastosowanie w siedmiu innych modelach tego włoskiego producenta. Jest dostosowana do napędu tylnego lub na cztery koła.
Giulia w najostrzejszej wersji wyróżnia się idealnym rozkładem mas, wynoszącym 50:50, aluminiowymi elementami zawieszenia oraz 3-litrowym silnikiem, zaprojektowanym we współpracy z Ferrari. Wykonano go również z tego lekkiego metalu, wyposażono m.in. w bezpośredni wtrysk paliwa, układ twin turbo, zmienne fazy rozrządu oraz w… system odłączający cylindry podczas pracy przy niewielkim obciążeniu.
V6 Alfy wyciska z siebie aż 510 koni mechanicznych i 600 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Do 100 km/h rozpędza auto w zaledwie 3,9 s i pozwala mu pomknąć z imponującą prędkością 307 km/h. Moment obrotowy wędruje do tylnych kół, przy których pracuje aktywny dyferencjał.
Nowością jest również ruchomy splitter, czyli dokładka pod przednim zderzakiem, zapewniająca dodatkowe 100 kg docisku przy wysokich prędkościach. O trakcję w zakrętach dba z kolei układ żonglujący momentem obrotowym między lewym a prawym kołem. Według Włochów Giulia ma najbardziej bezpośredni układ kierowniczy na rynku. Jakby tego było mało, waży (na sucho) raptem 1524 kg. To naprawdę niewiele, jak na tak duże auto, naszpikowane tyloma końmi mechanicznymi i tak wieloma systemami.
Efekt tych wszystkich zabiegów konstrukcyjnych jest oszałamiający. Giulia okazała się bowiem najszybszym sedanem świata na słynnym torze Nurburgring, będącym jeszcze do niedawna poligonem doświadczalnym producentów samochodów, którzy śrubowali czasy przejazdów swoich nowych modeli, by potem pochwalić się nimi światu, przy okazji też pokazującym innym „środkowy palec”.