W Harley’ach zawsze chodziło o głośny odgłos widlastego silnika idący w parze z potężnymi wibracjami. Dopiero wtedy koneserzy tej marki mogli uznać, że siedzą na prawdziwym motocyklu, a nie „plastikowej podróbce z dalekiego wschodu”.
I podobno nie chodzi o to, że z japońskimi cruiserami jest coś nie tak. Problemem jest zbyt płynne, aksamitne prowadzenie, mimo ich napędów w układzie widlastym. Ponadto są zbyt sterowne – jak na choppera nie przystało.
Biorąc pod uwagę takie zarzuty wobec innych, niż Harley-Davidson chopperów, trudno było się spodziewać – właśnie po tym producencie – motocykla o napędzie elektrycznym. Prawdopodobnie dlatego, kiedy H-D ogłosił projekt jednośladu na baterie, środowisko przyjęło newsa dość sceptycznie. Niezniechęcony tym faktem producent z Milwaukee stworzył prototyp pod kryptonimem LiveWire, z którym objechał w roku 2014 całe Stany Zjednoczone, a w 2015 Europę, by pokazać go szerszej publiczności.