W języku ludów północy „Strom” oznacza nurt, strumień, prąd – w zależności od kontekstu zdania. Wszędzie tam, gdzie Suzuki sprzedaje swoje DL-e, V-Strom to widlasty strumień mocy z licznymi dopływami momentu obrotowego.
Motor
Na papierze 99 KM i 103 Nm wyglądało całkiem dorodnie… z tym, że kilka lat temu. Szczególnie, kiedy mówimy o litrowym silniku. W praktyce, dla motocykla z segmentu Adventure, takie parametry w zupełności wystarczą. Zwłaszcza, kiedy moc oddawana jest tak jak w V-Stromie. Nie ważne z jaką prędkością obraca się wał korbowy. Nie ważne, jaki bieg mamy zapięty. Jednostka nowego DL-a zamienia oktany na przyspieszenie z taką skutecznością, z jaką Luke Skywalker rozprawiał się żołnierzami „Imperium”.
Ujmując to mniej metaforycznie i zupełnie nietechnicznie – wystarczy nieznacznie przekręcić to pokrętło po prawej stronie kierownicy, żeby teleportować się w inną strefę czasową. Odkręć je zbyt mocno na asfalcie, a nabawisz się zwichnięcia któregoś stawu ręki. Zrób tak na szutrze, a po chwili tył motocykla wyprzedzi przód.