Moda na animaloterapię nie ustaje. Korzystają z niej wszyscy, zarówno chorzy, jak i zdrowi. Bez wyjątku – dzieci, kobiety, a także mężczyźni.
Dzieje się tak, mimo iż ostatnimi czasy wiele się mówi o odzwierzęcych chorobach. Raz po raz media donoszą o jelenich krętkach boreliozy, salmonelli, wściekliźnie, bydlęcej chorobie szalonych krów, króliczej tularemii czy ptasiej grypie. Nagłówki gazet straszą również pasożytami. I tak dowiadujemy się, że od psów możemy się nabawić tęgoryjców lub glist, koty mogą nam dostarczyć toksoplazmozy, papugi zaserwować infekcję dróg oddechowych. Nawet tropikalne rybki są groźne. Wszak rozprzestrzeniają ziarniniaka akwariowego.
Niemniej zwierzęta to także sposób na powrót do zdrowia. Naukowcy nie mają wątpliwości – nasi mniejsi bracia obniżają ciśnienie krwi, przyczyniają się do zmniejszenia ryzyka reakcji alergicznych w późniejszym okresie życia, odwracają uwagę od bólu i zapobiegają rozpamiętywaniu problemów. Ponadto, posiadacze zwierzaka są bardziej empatyczni, odpowiedzialni i systematyczni. Jednocześnie zwierzęta stymulują ruch i aktywność.
ANIMALOTERAPIA – Psi uzdrowiciel czy terapia w siodle?
Weźmy na przykład dogoterapię. Obcowanie z psem to przede wszystkim ruch na świeżym powietrzu. Warto również dodać, że kontakt z psem rozwija sferę emocjonalną. Dzięki zwierzęciu wzrasta poczucie własnej wartości. Wszak pies nie ocenia, nie wymaga, jest ogromnie cierpliwy.