Jeśli wygrywać, to tylko z największymi. Taka maksyma wydaje się przyświecać zawodnikom FC Sevilli, którzy w 11. kolejce Premiera Division pokonali na własnym stadionie Real Madryt.
Obecny sezon to dla drużyny prowadzonej przez Unaia Emery’ego prawdziwa karuzela. W ciągu pierwszych 6 spotkań, potrafili oni zdobyć zaledwie 5 punktów, prezentując się przy tym z jak najgorszej strony, aby następnie w hicie Primera Division ograć u siebie FC Barcelonę.
Zwycięzca Ligi Europy z ubiegłego sezonu znajdował się dopiero na 13. pozycji przed ligowym starciem z Realem Madryt i przystępował do tego spotkania po dwóch kolejnych porażkach z Villareal oraz z Manchesterem City w Lidze Mistrzów. Nic nie wskazywało na to, aby zła passa miała zostać przerwana w meczu z Królewskimi, którzy w obecnym sezonie wciąż byli niepokonani.
Miłym akcentem dla polskich kibiców była opaska kapitańska na ramieniu Grzegorza Krychowiaka. Polski pomocnik otrzymał w tym meczu spory kredyt zaufania od swojego trenera i robił wszystko, aby chociaż jego część w tym meczu spłacić.
Początek spotkania rozpoczął się pod dyktando Realu, który podyktował swoje warunki gry, zmuszając Sevillę do gry z kontry. Optyczna przewaga drużyny Beniteza dość szybko przełożyła się na zdobycie bramki. Sergio Ramos znalazł się w polu karnym i strzałem z przewrotki pokonał Rico. Hiszpan nie cieszył się jednak zbyt długo, gdyż kilka minut później opuścił boisko z powodu kontuzji ramienia, jakiej nabawił się w chwili swojego nietypowego zagrania, dającego prowadzenie drużynie gości.
Po zdobytej bramce, Real nabrał pewności siebie i kwestią czasu miały być kolejne gole z ich strony. Jednak w 36. minucie dość niespodziewanie to Sevilla doprowadziła do wyrównania, a konkretnie Ciro Immobile – ten, który w stolicy Andaluzji nie zachwycał, rozgrywając zaledwie 199 minut i notując przy tym jedną asystę. Była to bramka z serii tych, które zmieniają całkowicie obraz meczu. Od tego momentu, to właśnie gospodarze doszli do głosu i zaczęli stwarzać groźne sytuację. Do przerwy jednak wynik nie uległ zmianie.