LUIS SUAREZ BRAKUJĄCYM OGNIWEM

Piłkarz niesamowity, nietuzinkowy, genialny. Napiętnowany za swoje boiskowe wybryki, które przyczyniły się do szyderstw napływających z całego świata. Pamiętna sprawa z Evrą, mundial zawalony przez ugryzienie Chielliniego, ale to wszystko schodzi na dalszy plan. Luis Suarez potrafił przykryć te wszystkie skazy genialną grą w tym jednym niesamowitym rekordem.

Barcelona zawsze słynęła z tego, że jej formacja ofensywna złożona była z graczy wielkich. Patrząc na nieodległą historię przypomnieć trzeba Maradonę, Romario, Ronaldo, Rivaldo, Stoichkova, Kluiverta, Ronaldinho, Henry’ego, Eto’o czy Zlatana Ibrahimovica. Każdy z nich dawał pewną jakość drużynie, mniejszą lub większą. Przez ostatnie lata kolejni trenerzy próbowali dobrać wysuniętego napastnika do Leo Messiego. Thierry Henry przyszedł jako snajper, a skończył na lewym skrzydle podobnie jak David Villa. Ibrahimovic chciał przyćmić Argentyńczyka i praktycznie z góry przekreślił swoje szanse na powodzenie w stolicy Katalonii.

Najpierw do Messiego dołączył brazylijski gwiazdor Neymar, by po roku atakująca trójka mogła uzupełnić się o Suareza. Urugwajczyk przez zawieszenie zagrał dopiero pod koniec października w ubiegłym sezonie. Zadebiutował z Realem Madryt i od razu asystował przy bramce Neymara. Następne kilka miesięcy Ursus próbował odszukać siebie w nowym otoczeniu i dopiero w drugiej połowie sezonu pokazał prawdziwe kły (nie, tym razem nikogo nie ugryzł). Strzelał, asystował i ogromnie przyczynił się do tego, aby Barcelona sięgnęła drugi raz w historii po trzy najważniejsze trofea w jednym sezonie.