GDYBY JAMES BOND BYŁ WŁOCHEM JEŹDZIŁBY…

GDYBY JAMES BOND BYŁ WŁOCHEM JEŹDZIŁBY…

Fot. Materiały Prasowe Ferrari http://www.ferrari.com

Cała ta potęga trafia na wszystkie cztery koła za pośrednictwem wymyślnego przeniesienia napędu, zgoła innego od klasycznych 4×4. Inżynierowie Ferrari opracowali układ 4RM EVO. W dużym uproszczeniu innowacja polega na tym, że system składa się z 2 skrzyń biegów. Jedna znajduje się z przodu silnika i napędza przednią oś. Druga jest z tyłu i napędza tylną oś. Mimo to cały układ waży połowę tego, co klasyczne 4WD. Dodatkową korzyścią takiego rozwiązania jest znacznie obniżenie środka ciężkości.

Niestety nie można mieć wszystkiego. Zdania o sukcesie eksperymentów z napędem na cztery koła, przeprowadzanych od 6 lat w Maranello, są podzielone. Jedni zachwycają się, że w końcu powstało auto spod znaku czarnego rumaka, o wszystkich kołach pędnych. Inni krytykują, debiutujący już w FF, napęd 4WD EVO jako niezwykle wymagający w prowadzeniu sposób przeniesienia mocy na cztery koła.

Prawda jest taka, że do 2011 roku Ferrari pozostawało jednym z ostatnich producentów supersamochodów, który nie miał w swojej ofercie napędu 4×4. Od debiutu modelu FF wszystko się zmieniło, a rok 2016 to moment narodzin kolejnego ich superauta, które będzie się odpychało wszystkimi czterema kołami naraz. No chyba, że zapniemy najwyższy bieg. Wtedy cała moc 700-kilku koni mechanicznych trafi wyłącznie na tylne koła. Albo naprawdę ostro wejdziemy w ciasny zakręt, wówczas do 90 proc. mocy trafi na jedno tylko koło przednie.
Zupełną nowością dla Ferrari jest tylna oś skrętna, która dodatkowo ma poprawić zwrotność i prowadzenie GTC4Lusso w łukach.

A jak wygląda i jeździ nowy bolid z Maranello? Zobaczcie sami: