WSZYSTKIE RYŚKI TO PORZĄDNE CHŁOPY – TEST RIEJU MARATHON PRO 125.

WSZYSTKIE RYŚKI TO PORZĄDNE CHŁOPY – TEST RIEJU MARATHON PRO 125.

fot.: Jakub Tomaszewski

Rieju, wym.: [riehu], Marathon PRO 125, to motocykl hiszpańskiej krwi i produkcji.

Wygląd maratończyka, to klasyka gatunku: szprychowe koła, szeroka kierownica, hand-bary, wysoka i twarda kanapa. Dodatkowe akcenty w stylu dymione klosze kierunkowskazów czy ledowa tylna lampa zdecydowanie dodają mu charakteru.

Rychu, bo tak go będę roboczo nazywał, z przodu wisi na widelcu typu upside-down produkcji braci Marzoccich, czyli jednej z topowych marek na rynku. Niestety brakuje mu regulacji siły tlumienia, co trochę go smuci, a czasami nawet dobija… Tylne zawieszenie to gazowy amortyzator mono-shock z dedykowanym pojemnikiem.

Rieju Marathon PRO 125 napędza 15 konny silnik Minarelli – motor na licencji Yamahy, montowany w jednośladach tej firmy, a także w niektórych Aprill’kach, Peugeotach i Malagutti oraz jednym modelu Husqvarny.

Ale dobrej klasy podzespołów jest w Riehu więcej. Wydech dostarcza Technigas, tarcze do hamowania są od Galfera a manetki od Domino

Już dzięki samemu silnikowi i zawieszeniu, po Ryśku można się spodziewać wiele. Jazda sama w sobie nie rozczarowuje. Mimo niewielkiej mocy, do 90-tki (a nawet trochę dalej) Marathon przyspiesza rozsądnie, o ile tylko potrafimy odpowiednio żywo obchodzić się ze skrzynią biegów.
Pierwsze i drugie jej przełożenie są wyjątkowo krótkie ale dzięki temu „Rychu” potrafi wdrapać się na każdą górkę lub wygrzebać z błota nawet z 75-kilogramowym kierownikiem na plecach.