Gin – tajemnica brytyjskiego imperium kolonialnego

Gin – tajemnica brytyjskiego imperium kolonialnego

Fot. Mikael Wiman/Flickr.com

Choć największym producentem ginu wciąż jest Wielka Brytania, to inne kraje również mogą pochwalić się „narodowymi” odmianami tego popularnego trunku. W Holandii pije się genever, w Belgii – jego odmianę zwaną jenever, Niemcy mają swój dornkaat, Amerykanie piją „dry gin” (tóry niezwykła popularność, dzięki krótkiemu okresowi leżakowania, zyskał oczywiście w czasie Wielkiej Prohibicji. Nawet lubelski Polmos produkuje jego dwie odmiany. I nic w tym dziwnego, bo gin jest składnikiem bardzo wielu popularnych koktajli.

Trzy najsłynniejsze z nich to oczywiście Gin&Tonic, Dry Martini oraz Long Island. Pierwszy z nich wywodzi się jeszcze z czasów brytyjskiego kolonializmu, kiedy to tonic miał maskować gorzki smak  ginu. Dry Martini, czyli mieszanka ginu z wermutem, powstał nieco poźniej, bo na przełomie XIX i XX wieku. Popularna Long Island Iced Tea wiąże się z czasami amerykańskiej prohibicji – kiedy to alkohol był naprawdę niskiej jakości, więc maskowano jego smak maskowano sokiem cytrynowym i colą. Był to także element kamuflażu – napój, przypominający mrożoną herbatę, miał uśpić czujność policji w razie ewentualnego nalotu na lokal. Jest znakomitym aperitifem i świetnie komponuje się także z sokami i napojami gazowanymi, nadając im charakterystyczny, cierpki posmak.